Oszołomiony czarnych słońc niebytem,
Krzyczałem z wiatrem nad ciemnym obłokiem,
Wietrząc wszechświaty przede mną ukryte.
Ja - wodny demon, pogromca ażdachów,
Odwieczny władca ponad chmur bezmiarem,
Krzyczałem światłem na wszechświata dachu,
Karmiąc się wody błyskotliwym czarem.
Potem zstąpiłem pomiędzy dąbrowy,
W szarości deszczu rzeźbiąc imię swoje.
Wskrzesiłem zapach rzeźwiącej odnowy,
Skłębionej ponad wiejskich chat spokojem.
Mgłę zawiesiłem pomiędzy polami,
Plotąc w niej nici pochmurnego Boga.
Orałem ziemię wodnymi pługami,
Kładłem kałuże na błotnistych drogach,
A kiedy niebo przeciął sztylet słońca
I zniszczył burzę żarliwym żywiołem,
Czekając w ciszy mego dzieła końca,
W ciepłym powietrzu powoli zniknąłem.
16 lipca 2004 r.