Las mnie opęta. Ziemia mnie pochowa.
W żyłach popłynie krew świerkowej ciszy.
Ginące światła pomkną ku niebiosom.
Wieczór w mych myślach modły swe zapisze.
Kto zapamięta moje prześniewanie,
Jeśli nie dusza wszechmogącej kniei?
Gdzie zamieszkają wizje słońc gromowych,
Jeśli nie w leśnej, bezpańskiej zawiei?
W dębach wyryję swoje ziemskie imię
Mokrą od potu świętą głagolicą.
Ostatni pokłon oddam Wszechistnieniu.
Księżyc oświetli me stęsknione lico
I pójdę dumnie w niewiadome kraje
Jak dziecko światła, człowiek, diabeł, król.
Wyjrzyj czasami poza krańce świata.
Będę tam mieszkał - pośród gwiezdnych pól.
1 grudnia 2004 r.