Spacer Po Dolinie Kościeliskiej



Stały nade mną - dumne, przez się przewieszone.
Myślałem, że upadną w duszy mej pomrokę.
W Kościelisk cichym jarze sny me wędrowały -
Ginęły - w proch rozbite o przedwieczne skały
I Tater duch wędrował chmurnym nieboskłonem
Spijając z drzew zielonych żywiczną posokę.


To znowu potok płynął, ożywiając ciszę,
Mgły otulały wierchy białą tajemnicą.
Mistyczne światłocienie odbijały echo,
Nie było końca górskiej świeżości oddechom.
Promienie zaglądały w załomy i nisze,
A świat potężniał słońca wieczną błyskawicą.


Zakopane, 7 sierpnia 2002 r.