Przebudzenie W Deszczu



Deszcz na Mraźnicy.
Giewont mgły okryły.
Drzewa parują
W porannych promieniach.
Strzygi śpiewają
Pieśni odrodzenia.
Z okna świat widzę
Pełen boskiej siły.


Słowa upadłe,
Demony przeklęte
Z grobów powstają,
Z pyłu niepamięci.
Niech się człowiecza
Wolna wola święci,
Niech rządzi to, co
Ongiś było święte.


Deszcz na Mraźnicy.
Słońce z chmur przebija.
Kędyś w Przedczasu
Niebyłej godzinie
W świętej esencji,
W prapierwotnym płynie
Świat się narodził
I tragiczna Nyja.


Ja też się rodzę
W podhalańskiej ziemi,
A ze mną Nicość
W duszę się sącząca
I coś od ludzi
Dzieli mnie, odtrąca,
Choć właśnie w ludziach
Głębia mych korzeni.


Oto się budzę
W tej poddasza ciszy,
A las mię wita
Szeptem i nadzieją,
Pieśnią, przy której
Ciemności bieleją,
Której nikt jeszcze
Poza mną nie słyszy.


Duchem wykraczam
Poza ramy czasu,
Tam idę, dokąd
Wolne duchy lecą
I - wyzwolone -
Rannym światłem świecą
Ponad świeżością
Tatrzańskiego lasu.


Mraźnica, Zakopane, 9 sierpnia 2002 r.