Kikimora i Zboże



Rozwarła się w cieniu drewniana komora
I z ciemnej otchłani wyszła kikimora.
Węszy i na izbę krzywym łypie okiem,
Podchodzi ku wyjściu kulejącym krokiem


I na świat zdumiona pierwszy raz spoziera,
Który przed nią wdzięki swoje rozpościera.
Szumiały za drzwiami wkrąg pszeniczne łany,
Wielki świat potężniał szumem pozłacanym.


Przykro się zrobiło dobrej kikimorze,
Kiedy zobaczyła szczerozłote zboże.
Przerósł ją ten ogrom i piękności siła
I - speszona zbożem - nazad powróciła.


Odtąd jednak cieszą oczy kikimory
Worki pełne zboża w otchłani komory,
Bo choć ją swym pięknem łany przeraziły,
Oprzeć się ich wdziękom nie ma odtąd siły.


Czasem więc, w ukryciu przed człowieczym okiem,
Morze zbóż podziwia zza domowych okien.
Potem, kiedy czarna noc uśpi człowieka,
Ze zbożowych ziaren złoty chleb wypieka.


30 lipca 2002 r.