Żeńcy i Południca
W samo południe, w skwar letniego żaru,
Żeńcy kosili szczerozłote zboże.
Błyszczały ostrza w południowym słońcu,
Promienie z nieba lały się Swaroże.
Wtem coś dziwnego, groźnego się stało:
Nagle ucichła cała okolica.
Między żeńcami, w białe dziana sukno,
Stanęła groza - polna południca.
Opadły kosy na spaloną ziemię,
Upadli żeńcy bez ducha na zboża.
Nie powiedzieli nic, kiedy ginęli
I nie zaśpiewał żaden ptak w przestworzach.
30 lipca 2002 r.