Jezioro o Poranku



Nad zamglonym jeziora błyszczącego brzegiem
Przysiadł ze mną mój smutek. Razem w ciszy trwamy.
Czas rozcina poranek swoim zwykłym biegiem.
W bladych słońca promieniach budzą się omamy.

Gdy siedzimy tak razem, zlani świtem słońca,
Nasze twarze zaś muska powiew wiatru świeży,
Dziewczę piękne w oddali zieleń trzcin potrąca
I powiewną postacią ku nam obu bieży.

Każdy z nas w inny sposób rusałkę postrzega
I inaczej niż drugi jej śpiewanie słyszy:
Mnie głos przyszłej miłości z dali tej dobiega,
Smutek marę w niej widzi, wytwór jeno ciszy.

U mnie zmysłów huragan piękność owa koi,
Kiedy wiatrem niesiona mknie z wodnych rubieży.
Smutek się o prawdziwość zjawy niepokoi
I, choć może by pragnął, wcale w nią nie wierzy.

Nagle staje przed nami, nikłą mgłą okryta,
I swym głosem rozbija cichą tajemniczość.
Rękę ku mnie wyciąga. "- Pójdziesz ze mną? - pyta,
Więc jej dłoń swą podaję. Smutek pierzcha w nicość.

20 maja 2002 r.