Dosyć Już Mam



Dosyć już mam obietnic gwiazdosłownych.
Znikam na kilka minut prześniewania.
Krzyczę na oślep. Wzywam zmrok umowny.
Nie dbam o słowa. Nie chcę zmiłowania.


Nikłe to czasy, gdy nikt nie pamięta.
Lasy, odarte ze swej tajemnicy,
Milczą. Wśród mrozów złość umiera święta.
Płoną powieści. Płaczą cierpiętnicy.


Nieme obrazy błyszczą porankami.
Nikt mi nie kazał iść w tę właśnie stronę,
Gdzie słabowita wizja oczy mami.
Sam zrozumiałem: gardzę dobrym tonem.


Jeśli jest bursztyn bogactwem Północy,
To ja być muszę gniewu przyjacielem.
Utwierdzam w ziemi rdzeń kosmicznej mocy.
Dla nich tam radość, dla nich tam wesele,


A mi fantomy, mi pogańskie gusła.
Niechaj busolą duch się rozczapierzy,
Niech mnie spętają jedwabne powrósła!
W złotej komnacie duma moja leży.


Wiekiem zdrzewiałe gwiazdy zamigoczą,
Głuchym tąpnięciem mądrość się odsłoni,
Miasta zatęsknią symfonią ochoczą
W szamańskim tańcu - w myśli moich toni.


4 stycznia 2002 r.