Zespolenie


Niegdyś tak święte, dziś tak wzgardzone
Drzewo szumiało pod nieboskłonem
I w swoim lipnym poszumowaniu
Sen wyśniewało... Sen o kochaniu.

Szumiała wiersze lipa przydrożna...
W świat się sączyła jej pieśń bezbożna,
Kiedy w jej cieniu zasiadł poeta
I ze zdziwienia oczy swe przetarł -

Tak była piękna Zielona Pani.
I położyła szepty swe na nim
I w wielu mrocznych serca porywach
Coś mu mówiła... On to spisywał.

Oplotła wieszcza baśni urokiem,
Legend zagadką, podań amokiem
I w wierszosłownym tym zespoleniu
Trwali oboje w osamotnieniu.

Trwali skroś burzy marnych upojeń,
Tkali misternie marzenia swoje.
Choć się nie znali, razem istnieli
Światłością w czerni i mrokiem w bieli.

Odszedł poeta w nieznane strony
Dziwnie szczęśliwy, dziwnie spełniony...
Lipa zaś znowu na ziemi stała
I inne widma już wyśniewała.

25 kwietnia 2002 r.