Tryzna
Na bladym niebie już wieczorna zorza dogorywa.
Dywany traw się ścielą z wolna nocy chłodnym wiewem.
Pramatka - Ziemia ciężko dyszy w mrocznych warstw spoiwach.
Siada ostatni syn pogański pod kosmicznym drzewem
I w gwiezdne roje oczy wklina, brew zmarszczywszy gniewnie,
Rogatych komet twarze śledząc wzrokiem swym zmęczonym.
Po raz ostatni dłoń unosi ku niebu niepewnie,
Po czym osuwa się bezwładnie na mech rozsrebrzony,
A księżyc miękko go całuje pożegnalną łuną
I smukłe kłosy zbóż mu grają wietrzną swą muzykę.
Oto odchodzi woj ostatni ku możnym Perunom!
W żałobnym geście świat przywdziewa czarnej mgły tunikę.
Leicester, 14 listopada 2006 r.