Kostroma-Kostrub






Ja pośród lśniwa i zwietrzelin
Na taflach tańczę jezior szklanych
I w śnieżno-chmurnych kłębowiskach
Maluję białych zórz dywany.


Ja się zachwycam umieraniem,
Martwotą drzew nasycam oczy
I nie rozpaczam wcale, kiedy
Ktoś się zapomni, ktoś się stoczy.


Ja - biała, obojętna Pani.
Mrozy - me sługi i poddani.
Ludzie - niknące cienie.


Nie znam ni ciepła, ni miłości,
Od zawsze błądząc w samotności.
Na imię mam Skostnienie.


10 grudnia 2002 r.