Eremitorium
Kolejna bezdeń. Kolejna otchłanność.
W tej jednak czuję przyjazną pieszczotę.
Przytulne słowa z dala od wszechrzeczy
Ciszą spowiły moje zadumanie.
W tej ciemnej kłódzi oswajam swe myśli,
Te światowieczne, te słomianopłonne.
Na ciepłych ścianach z powagą zawieszam
Trwaniem złowiony mój sen...
Ileż to sekund przeszyłem swym głosem
Chcąc zapamiętać to, co mogłem stracić...
Nie mam już siły w ludzkość się zagłębiać.
Lepiej mi czytać księgi czarnych świateł.
Tak jest przyjemnie w cichej mej pustelni:
Mówię bezgłosem, żyję nieistnieniem,
Oddycham sobą pod gwiazd nieopieką,
Wierszem spisuję swój czas...
27 stycznia 2002 r.