Dzieci Ciemności



Błąkają się nocą po ciemnych ulicach,
A wiatr im do tańca przygrywa.
Cienistym półgłosem snów tkają tysiące
W wietrzysto-zamrocznych porywach.


Nie dla nich są blaski rozdniałych przywidzeń
I chmur białych puchy tajemne.
Pod gwiazd wątłym światłem szukają ukojeń
I mgły wykuwają kamienne,


A każdy z posągów spowity bezświatłem,
A każdy się karmi nicością.
W swym mgielnym szaleństwie wciąż chłoną kolory
I ludzką się poją miłością.


I w centrum wszechświata, na życia poboczach
W promieniach bezświatłej pustoty,
Pytają swych stwórców o sens ich istnienia
I powód swej wielkiej tęsknoty,


Lecz ci idą dalej trawiastym gościńcem,
Przedświtu gonieni godziną
I nikną w pożarze porannych nadziei...
I w złotych purpurach gdzieś giną...


7 kwietnia 2002 r.