Burza



Coś zaszumiało...
Głucho zawył wicher
Sitowie swym tchnieniem trąciwszy...
Fale powietrza
Jak kryształ czystego
Przez pola gwałtownie pomknęły...
I błyskawica
Jasna i potężna
Me oczy zza chmur oślepiwszy
Zapowiedziała
Nadejście łez niebios,
Co nagle z wysoka spłynęły...
Jęknęła ziemia
Trzęsąc się w posadach
Pioruna potęgą rażona...
Cienie jakoweś
Twarze swe tajemne
Chowając przed ludzkim mym wzrokiem
Grozą przejęły
Duszę mą zbłąkaną...
A trawy szeptały na błoniach...
Dziwna tęsknota
Gardło me ścisnęła,
Gdym krzyczał nad wartkim potokiem...
I w strugach deszczu
Jak dziecko płakałem,
A wierzby słuchały mej doli...
I wiatr wciąż szalał,
Gromy ziemię biły
Jaśniejąc potęgą wspaniałą...
Nagle ucichło
Wszystko dookoła
I słońce swą tarczą powoli
Spoza obłoków
Ciemnych wyglądnęło...
I nic się tu nigdy nie działo...


17 lutego 2001 r.